niedziela, 6 lutego 2011

III Medytacja na V Niedzielę Zwykłą

(1 Kor 2,1-5): Bracia, przyszedłszy do was, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością dawać wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.

1 komentarz:

  1. (1 Kor 2,1-5): „A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.” Chyba zbyt często boimy się głosić Jezusa. Lękamy się, bo nie umiemy, bo niewiele wiemy, bo lękamy się ośmieszyć, bo nasze słowa są nieskładne. Może boimy się, gdyż za bardzo liczymy na siebie, na efektowne brzmienie naszych słów. Nie o to jednak chodzi. Słowo Boże to słowo ducha i mocy, napełnione wiarą. Takie nawet najmniejsze słowo będzie miało ewangeliczną , a nie ludzką moc. To Bóg ma działać, my tylko mamy wypowiedzieć słowo, skierować do drugiego człowieka, użyczyć mu naszej żywej twarzy. To czy ono będzie działać to już sprawa Boga. Jemu musimy zaufać. Złożyliśmy ziarno, ono będzie kiełkować, choć nie wiemy jak. Nie możemy ulec profesjonalizacji głoszenia Słowa Bożego, tzn., zarezerwować go tylko dla ludzki z odpowiednim papierkiem i w odpowiednim ubraniu. Każdy ochrzczony otrzymał misję od samego Boga, by głosić słowo.

    OdpowiedzUsuń