niedziela, 8 lipca 2012

III Medytacja na 14 Niedzielę Zwykłą

(2 Kor 12,7-10): Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz /Pan/ mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.

2 komentarze:

  1. (2 Kor 12,7-10): „Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.” Słabości niejako instynktownie się ukrywa, nie mówi się o swoich niedostatkach, niedomaganiach, często też wypiera się sytuacje, w których ktoś nas odrzucił albo ośmieszył. Są to obszary naszej bezradności: bolesne i wstydliwe. Ale są to też miejsca, które mogą się stać źródłami prawdziwej komunii i szczególnie głębokiej więzi z Bogiem i z innymi ludźmi. Czy dwoje silnych ludzi może wiązać miłość? Czy mogą być prawdziwymi przyjaciółmi? Wobec siły można mieć tylko szacunek i podziw. Prawdziwa miłość i przyjaźń powstają – i chyba to dobrze czujemy, a nawet tego pragniemy – gdy druga osoba zobaczy nasze słabości, niedostatki, niedomagania i mimo to nas przyjmie, zaakceptuje. I o dziwo! Dopiero wtedy przychodzi motywacja i energia, by się z nimi zmierzyć. Przyjęliśmy Chrystusa nie dlatego, że był bohaterem, mocarzem niszczącym wrogie zastępy żołnierzy, ale właśnie dlatego, że umarł, i to haniebnie, w wielkiej słabości i upokorzeniu, na drzewie krzyża. Patrząc na słabego człowieka na krzyżu, który umiera za nas, rodzi się nasza miłość do Niego, bo chcemy z Nim dzielić naszą słabość. Stajemy gotowi do tworzenia głębokich więzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dzisiejsza Ewangelia mówi coś innego. Jezusa odrzucono, bo znano słabości Jego rodziny. I w życiu jest podobnie, gdy poznają naszą słabość, to nas odrzucają. Choć w głębi serca nosimy pragnienie akceptacji pomimo naszych wad i upadków. Oczywiście każdy ma inne doświadczenie i jeżeli zdarzyło się Ojcu zostać zaakceptowanym i pokochanym pomimo ujawnienia przykrych stron swojej natury, to tylko pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń