niedziela, 6 czerwca 2010

I Medytacja na X Niedzielę Zwykłą

Wprowadzenie: Fragment z Pisma św. może być pomocą do osobistej modlitwy (ok. 15 min). Zaczynamy znakiem krzyża i przeczytaniem czytania, w razie potrzeby inspirując się refleksją, która jest pierwszym komentarzem do tego posta. Kończymy rozmową z Bogiem o tym, co mi ten tekst mówi oraz modlitwą Ojcze nasz.

Zapraszam do podzielenia się Twoją refleksją i dopisania kolejnego komentarza.

(1 Krl 17,17-24): Po tych wydarzeniach zachorował syn tej kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna? Na to Eliasz jej odpowiedział: Daj mi twego syna! Następnie, wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swoim łóżku. Potem wzywając Pana, rzekł: O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna? Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: O Panie, Boże mój! Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego! Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, a ono ożyło. Wówczas Eliasz wziął dziecko i zniósł z górnej izby tego domu, i zaraz oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: Patrz, syn twój żyje! A wtedy ta kobieta powiedziała do Eliasza: Teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich ustach jest prawdą.

1 komentarz:

  1. (1 Krl 17,17-24): „Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna? Na to Eliasz jej odpowiedział: Daj mi twego syna!” Sytuacje takie, jak ta opisana w Księdze Królewskiej są bardzo trudne dla wierzącego: cierpienie albo śmierć bliskiej osoby, pretensje i wyrzuty, dlaczego Bóg nic nie robi, dlaczego nie przeciwdziała; albo też oczekiwania, że Bóg całą sytuację odwróci, a gdy nie odwraca pojawia się poczucie zawodu. Szczególnie jest to trudne, gdy cierpi lub umiera dziecko, osoba niewinna. Jednak czy nie jest tak, że ono cierpi i umiera z powodu naszych win, tzn., z powodu tego, że myśmy uwikłali je w nasze winny, że latami nic nie robiliśmy, aby coś zmienić i uczynić, by na tym świecie było mniej zła, np., by rządy sprawowali mądrzy i sprawiedliwi ludzie, którzy dbaliby o poziom opieki zdrowotnej i ubezpieczenia socjalne; co zrobiliśmy, by ludzie byli bardziej solidarni, tzn., chcieli się dzielić informacją, umiejętnościami i środkami, które posiadają; co zrobiliśmy, by ludzie byli bardziej uczciwi, by przezwyciężali w sobie agresję i pęd do zniszczenia, by było mniej kłamstwa i oszustw. Przecież dlatego ludzie cierpią, umierają, czują się bezradni, że często grzeszymy milczeniem wobec spraw najważniejszych, a wiele innych traktujemy tylko jako ciekawostki prasowe, okazję do plotek i gorszenia się.

    OdpowiedzUsuń